Z boiska: Atletico – Valencia cz.III W kibicach siła

Przy wejściu na stadion otrzymuje się bardzo ładnie wydaną klubową gazetkę Forza Atleti, przy odrobinie szczęścia można się też załapać na pisemko traktujące o danej kolejce La Liga mediapunta. Dla spostrzegawczych też znajdzie się zadanie- znalezienia częściowo przysłoniętego stoiskiem z napojami sporego herbu klubowego Ruchu Chorzów wymalowanego na ścianie. Zawsze jakiś polski akcent!

Stadion zapełnia się, jest to dość przestarzały obiekt, zadaszona jest jedynie główna trybuna, pozostałe mają mały niski daszek nad ostatnimi rzędami (uwaga na głowę, koledze prawie ją urwało po spotkaniu z wystającą metalową belką), mimo tego doping niesie się świetnie. Ja zasiadłem nad trybuną z ultrasami Atletico.

Jeśli chodzicie na mecze w Polsce to oczywiście różnica w oprawie i dopingu będzie widoczna na korzyść naszej ligi, ale jak na warunki hiszpańskie trzeba tutejszych kibiców pochwalić- są flagi, są transparenty, wciągamy nawet sektorówkę, atmosfera jest daleka od tej piknikowej na Bernabeu, czy Nou Camp (a wiem co mówię, bo na obu byłem zarówno na meczach Ligi Mistrzów, jak i La Liga).

Atletico ma więcej kibiców z krwi i kości, bo nigdy nie zrobiono z tego klubu grającej maszynki do robienia pieniędzy (i nie dziw, że na Real zawsze łatwiej kupić bilety, skoro jeden z pomysłów kandydata-pewniaka na prezesa Królewskich, Florentino Pereza, obejmuje zmianę godzin rozgrywania meczy na Bernabeu, by więcej zarobić na transmisjach do Azji). Prawdą też jest, że i na Vicente Calderon zapada na długie minuty cisza, a niektórzy wychodzą przed zakończeniem spotkania, ale ogólne wrażenie jest sporo lepsze. I nie mówię tego tylko dlatego, że kibicuję Atletico (to pewnie trochę też, bo co innego całym sercem brać udział w meczu, a co innego cieszyć się na trybunach Bernabeu w sektorze Realu z drugiego pięknego gola Del Piero dla Juve), ale po prostu dla mnie ten element meczu jest ważny, tak jak zaangażowanie piłkarzy, nawet gdy im nie idzie. Za to standardowo w Hiszpanii, także na Atletico wita się gromkimi brawami i okrzykami wyczytywanych zawodników gospodarzy, zaś rywalom nie szczędzi się porcji gwizdów. A jeśli jeszcze ma za sobą grę w Realu to może liczyć na „specjalne” traktowanie.



wkrótce cz. IV

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz